Ks. Adam Kalbarczyk
Towarzyszyć w drodze
Drogowskazy to pożyteczny wynalazek: pokazują, którędy mamy iść, pomagają w dotarciu do celu. Bez nich zabłądzilibyśmy, zeszlibyśmy na bezdroża, zjechalibyśmy z trasy. Drogowskazy mają jednak jedną wadę: stoją na skraju dróg nieruchomo, majestatycznie i milcząco. Trzeba ich wypatrywać, by ostatecznie samemu znaleźć wskazywaną przez nie drogę. Drogowskazy są pomocne, ale lepiej jest mieć towarzysza, z którym będzie nam raźniej w obcych stronach, który razem z nami poszuka właściwej drogi, porozmawia, umili długą podróż, doda odwagi, umocni w trudnościach, pomoże zawrócić ze złej drogi.
Z drogowskazami można porównać uczonych w Piśmie i faryzeuszy z Ewangelii. „Czyńcie i zachowujcie wszystko, co wam polecą”, mówi Jezus do tłumów i swoich uczniów. Nie powinni jednak naśladować ich uczynków i postaw. Nie dbajcie tak jak oni – głosi Jezus – o wyróżniające was stroje, nie zabiegajcie o zaszczytne miejsca na ucztach, nie zajmujcie pierwszych krzeseł w synagogach, nie uzurpujcie sobie prawa do powszechnego szacunku, nie zakładajcie masek, nie bądźcie obłudni, nie wykonujcie uczynków pobożnych tylko na pokaz, nie bądźcie bezkrytyczni wobec siebie samych, nie nakładajcie na innych ciężarów nie do uniesienia i nie uważajcie, że to, co głosicie, was samych nie dotyczy. Wszyscy macie być dla siebie nawzajem braćmi, sługami, towarzyszami na drogach życia – nie tylko drogowskazami!
Oczywiście, to już z pewnością dużo, gdy człowiek może być człowiekowi drogowskazem, wskazując mu swoimi czynami, słowami i postawami właściwą drogę. Wszyscy jednak powinniśmy być dla siebie wzajemnie przede wszystkim towarzyszami drogi, którzy pomagają znosić różne obciążenia, czynią lżejszym brzemię życia. Towarzysz drogi to ktoś, z kim „przez życie lżej”. On nie spieszy się z odpowiedziami, nie narzuca gotowych rozwiązań; pomaga za to poszukać właściwej drogi, ma czas na rozmowę, uchroni przed samotnością, doda otuchy, doradzi, pomoże wstać po potknięciu czy upadku. Na tym polega służba towarzysza drogi.
Pomyślmy, gdzie my – kierując się naszą wiarą – moglibyśmy podjąć się takiej służby. Komu w naszym bliższym i dalszym otoczeniu moglibyśmy choćby przez chwilę potowarzyszyć? Umiejmy też przyjąć towarzystwo innych. Jezus przyjął tę posługę od swoich uczniów. Oni towarzyszyli Mu, gdy nauczał i uzdrawiał, byli przy Nim – choć nie wszyscy – nawet na Jego najcięższej drodze – drodze krzyżowej.