HOMILIA Z OPOKI NA 24 NIEDZIELĘ ZW.

Piotra bardzo interesują rady dotyczące braterskiego współżycia, słyszał dyskusje rabinów na temat przebaczenia: „Żona? Możesz przebaczyć jej jeden raz… Brat? Powinieneś przebaczyć mu nawet pięć razy”. Ciekawe, co o tym sądzi Jezus?

– Czy powinienem przebaczyć nawet siedem razy?

– Przebacz nawet siedemdziesiąt siedem razy.

Wobec tej odpowiedzi, jednej z najbardziej szalonych w całej Ewangelii, możemy przeżywać dramat lub odczuwać wielki spokój. Dramat: Jezus wymaga bardzo trudnego przebaczenia, a w nas wszystko buntuje się na tę myśl. Spokój: nasze życie płynie tak spokojnie, że żądanie Jezusa wydaje nam się łatwe – to oczywiste, że trzeba zawsze przebaczać.

Teoria! Spójrzmy dokoła. Kto przebacza? Uważamy nawet, że przebaczenie stałoby się zachętą dla tych, którzy na przebaczenie nie zasługują: „W porządku, rób tak dalej, nie krępuj się!”. Ażeby być posłusznym Jezusowi, musimy dokonać znanego nam już nawrócenia.

Rozważmy obydwie sytuacje. Jeśli przeżywam rozterki wobec przebaczenia prawie niemożliwego (ale takie wydaje się każde przebaczenie), Jezus wzywa mnie, żebym przebaczył natychmiast, bez względu na moje zranienia i bunt. Natychmiast. Zabijamy w sobie Ewangelię i zabijamy swoje życie, kiedy gramy na zwłokę, kiedy myślimy, że nie potrafimy zrobić tego, o co Jezus nas prosi. Uzdolnić nas, abyśmy byli w stanie, to Jego sprawa, sprawa Jego Ducha. Do nas należy przyjąć wezwanie, błagając Jezusa: chcę, ale nie potrafię, pomóż mi!

Jeżeli nie mam problemu, wymaganie Jezusa jest doskonałą profilaktyką, stawiającą mnie pod prąd pysznego świata, który odmawia przebaczenia.

Gdyż przebaczenie to walka z pychą, zawsze gotową wyolbrzymiać zniewagi i wznosić przeszkody chęci pojednania. Pycha tak pięknie potrafi ubierać się w pozory honoru, zdrowego rozsądku, sprawiedliwości, prawa do samoobrony, troski, by nie dawać zachęty złu. Dlatego najpierw trzeba się jej pozbyć: „Ty, pycho, nie wtrącaj się do tego”.

A wówczas, w tej oczyszczonej już trochę atmosferze, można zastanowić się nad sprawą złych przebaczeń. Kiedy zgadzam się uśmiechnąć i wyciągnąć rękę, bo to załatwia moje problemy, to nie jest to przebaczenie, lecz chytrość. Kiedy uniewinniam domowego tyrana, który znęca się nad słabszymi, nie jest to przebaczenie, lecz strach.

Natomiast jeśli chodzi o prawdziwe, pełnowartościowe przebaczenie, dwie rzeczy mogą każdego z nas uczynić zawsze gotowym przebaczyć i pomogą nam walczyć z niezliczonymi „to niewybaczalne!”, zatruwającymi życie w każdej wspólnocie.

Pierwszym sposobem jest przypomnienie sobie jakiejś dobrze nam znanej osoby, która nie potrafi przebaczyć. Spójrzmy, w jakim chaosie pogrążone jest jej życie, jak roztrząsa, rozpamiętuje tylko to co złe, jak zanudza was szczegółami na temat krzywdy, którą jej wyrządzono, osoby, która ją obraziła albo zdradziła. Gdy o tym wszystkim pomyślimy, poprzysięgamy sobie, że nigdy nie wpadniemy w taką chorobliwą niemożność rozpoczęcia wszystkiego od nowa.

Ewangelia pokazuje nam jeszcze inny sposób kształtowania w sobie umiejętności szybkiego pojednania: osadzić swoje przebaczenia w przebaczeniu Boga. Nikt z nas nie jest tym sprawiedliwym, który przywraca do łask nieszczęsnego winowajcę. I ja, i on, obydwoje jesteśmy tymi, którym przebaczono i którzy zostaliśmy wezwani do przyjęcia tej samej logiki przebaczenia.

Jest to logika modlitwy Ojcze nasz: „Przebacz mi, jak przebacza się dziecku, gdyż staram się, przebaczając, być Twoim dzieckiem”. Gdy postanawiamy: „Nigdy nie odmówię przebaczenia”, mówimy: „Chcę zawsze należeć do Bożej rodziny”.

ANDRÉ SÈVE, Homilie niedzielne Kraków 1999