ks. Mariusz Pohl
Trud zdobywania wiary
Jeden jedyny raz Jezus ukazał się ludziom w całej pełni swej boskiej chwały. Była to jednak sytuacja wyjątkowa
Do odkrycia i uznania boskości Jezusa miała bowiem prowadzić wiara, a nie naoczne dowody. Dlatego nawet gdy Jezus objawił swe bóstwo, to uczynił to na osobności i jedynie w obecności trzech wybranych świadków. Ta wiedza, to wspomnienie, miało być im później potrzebne do dawania świadectwa, ale trzeba przyznać, że do czasu i tak na niewiele się to zdało. Same bowiem dowody i wiedza o boskości Jezusa nie wystarczą. Dopiero wiara przyjęta od Ducha Świętego czyni człowieka mocnym, wytrwałym i odważnym.
Scena Przemienienia na górze Tabor jest jakby modelem i symbolicznym obrazem ukazującym strukturę aktu wiary. Początek i inicjatywa wiary należy zawsze do Boga. To Jezus zabiera uczniów na wyprawę w góry. To On zna cel i bezpieczną drogę do celu. Ale to uczniowie muszą przebyć tę drogę na własnych nogach. W skwarze pogodnego dnia wielokilometrowa wspinaczka na wysoki szczyt musiała kosztować sporo wysiłku. Człowiek musi być gotów ten wysiłek w drodze do wiary podjąć. Wiąże się z tym także pewne odosobnienie, usunięcie się na bok, oddalenie od życia. Wiara dojrzewa w samotności i wyciszeniu, oderwaniu od codzienności.
Kiedy człowiek wykona cały trud, niezbędny do aktu wiary, musi dalej czekać, aż Bóg ponownie udzieli łaski i ukaże to, w co mamy uwierzyć. Wiara w swej istocie polega bowiem na widzeniu tego, czego normalnie nie widać. Wiara jest jakimś olśnieniem, wizją, nagłym odkryciem, zachwytem tym, co dane nam było w mgnieniu oka zobaczyć i zrozumieć. Nie oczekujmy, że to widzenie będzie miało jakiś naturalny kształt, że da się je utrwalić na fotografii czy określić formę i wymiary zjawiska. Wiara nie jest fizyczną naocznością, dostępną dla przyrządów optycznych, lecz wizją wewnętrzną, światłem i kształtem duchowym, widocznym jedynie dla duszy.
Gdy próbujemy ten duchowy kształt pochwycić i wpisać jakoś w wymiary fizycznego świata, w obręb swojej logiki i rozumienia, napotkamy na przeszkody. Pojawi się jakby mgła, która przesłoni nam oczywistość tego, co jeszcze przed chwilą tak jasno widzieliśmy. Ostatecznie trzeba będzie znów wrócić do życia, prawie że z pustymi rękami i mglistymi wspomnieniami. Jedyne, co nam pozostanie, to gotowość posłuszeństwa i wypełnienia tego, co mówi Jezus, oraz odwaga i wola dawania świadectwa o tym, co dane nam było przeżyć. To będzie znak, że nasza wiara nie jest tylko złudzeniem. Wiarę bowiem poznaje się po owocach, podobnie jak w fizyce, siłę poznaje się po skutkach.